Dlaczego jedni są pewni siebie, inni nie?
Dlaczego ktoś może mieć stabilną samoocenę,
innemu sypie się ona jak domek z kart pod jednym słowem krytyki?
Przyglądam się temu zagadnieniu i szukam odpowiedzi.
Pisałam o wpływie utrwalonych kulturowo trujących powiedzeń typu: "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie" i innych, podobnych;
pisałam o wpływie ciała i jego sprawności na samoocenę,
dziś refleksja o wewnętrznym umiejscowieniu kontroli.
Polecam na początek chwilę autoanalizy - czy my, sami sobie, umiemy powiedzieć, co najczęściej nami steruje? Czy przed podjęciem decyzji robimy wewnętrzne rozpoznanie naszych potrzeb i sytuacji, czy może częściej ulegamy radom, sugestiom, autorytetom, reklamom? Komu pozwalamy na kontrolowanie naszych wyborów: sobie jedynie? głosowi rodzica, który istnieje we wspomnieniach z dzieciństwa i dochodzi do głosu w szczególnych chwilach? czy może mamy tak mało zaufania do siebie, że zawsze wspieramy się zdaniem innych?
Odpowiedź jest ważna - nasz styl podejmowania decyzji w dużej mierze przekazujemy młodszemu pokoleniu.
Warto spojrzeć na zagadnienie decyzyjności jak na prostą, z dwiema skrajnościami:
A - zawsze kierujemy się oceną innych; pozwalamy, by ich opinie sterowały naszymi posunięciami
B - nigdy nie kierujemy się oceną innych, sami jesteśmy dla siebie wyrocznią i jednocześnie najsurowszym sędzią?
Teraz kolej na postawienie kropki - gdzie usytuujemy siebie? Bliżej A czy bliżej B?
To nie jest test na ocenę - nie ma wskazań dobrych i złych. Grafika ma jedynie pomóc nam uzmysłowić sobie z którego miejsca startujemy jako nauczyciele pewności siebie i zaufania wobec swoich wyborów. Jeśli chcemy pomóc dziecku w pracy nad podniesieniem samooceny, musimy mieć świadomość siebie i tego, że swoją postawą uczymy. Czy chcemy, by dziecko było podobne do nas, czy wolelibyśmy inaczej?
Jeśli chcemy, by dziecko miało większą pewność siebie:
Dlaczego ktoś może mieć stabilną samoocenę,
innemu sypie się ona jak domek z kart pod jednym słowem krytyki?
Przyglądam się temu zagadnieniu i szukam odpowiedzi.
Pisałam o wpływie utrwalonych kulturowo trujących powiedzeń typu: "Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie" i innych, podobnych;
pisałam o wpływie ciała i jego sprawności na samoocenę,
dziś refleksja o wewnętrznym umiejscowieniu kontroli.
Polecam na początek chwilę autoanalizy - czy my, sami sobie, umiemy powiedzieć, co najczęściej nami steruje? Czy przed podjęciem decyzji robimy wewnętrzne rozpoznanie naszych potrzeb i sytuacji, czy może częściej ulegamy radom, sugestiom, autorytetom, reklamom? Komu pozwalamy na kontrolowanie naszych wyborów: sobie jedynie? głosowi rodzica, który istnieje we wspomnieniach z dzieciństwa i dochodzi do głosu w szczególnych chwilach? czy może mamy tak mało zaufania do siebie, że zawsze wspieramy się zdaniem innych?
Odpowiedź jest ważna - nasz styl podejmowania decyzji w dużej mierze przekazujemy młodszemu pokoleniu.
Warto spojrzeć na zagadnienie decyzyjności jak na prostą, z dwiema skrajnościami:
A - zawsze kierujemy się oceną innych; pozwalamy, by ich opinie sterowały naszymi posunięciami
B - nigdy nie kierujemy się oceną innych, sami jesteśmy dla siebie wyrocznią i jednocześnie najsurowszym sędzią?
Teraz kolej na postawienie kropki - gdzie usytuujemy siebie? Bliżej A czy bliżej B?
To nie jest test na ocenę - nie ma wskazań dobrych i złych. Grafika ma jedynie pomóc nam uzmysłowić sobie z którego miejsca startujemy jako nauczyciele pewności siebie i zaufania wobec swoich wyborów. Jeśli chcemy pomóc dziecku w pracy nad podniesieniem samooceny, musimy mieć świadomość siebie i tego, że swoją postawą uczymy. Czy chcemy, by dziecko było podobne do nas, czy wolelibyśmy inaczej?
Podsumowując:
- aranżujmy sytuacje podejmowania samodzielnych decyzji
- chwalmy umiejętność dokonywania wyborów (nawet, jeśli nie wszystkie nam się podobają)
- rozmawiajmy o tym, że każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje - i dziecko będzie musiało się z nimi zmierzyć (pomóżmy dziecku ćwiczyć odpowiedzialność)
- starajmy się jak najrzadziej krytykować i oceniać
- okazujmy dziecku zaufanie do jego wyborów
Zewnątrzsterowność i poleganie na cudzych wyborach bywa łatwiejsze, szybsze i bardziej ekonomiczne (nie trzeba dużo i długo myśleć) ale pociąga za sobą wysokie koszty emocjonalne, w tym zaniżanie własnej wartości.
Wewnątrzsterowność wymaga mocnych korzeni w postaci zaufania do siebie; wymaga także czasu na przemyślenie decyzji ale w efekcie daje więcej satysfakcji.
Jedno jest pewne - dziecko wewnątrzsterowne łatwiej później wypuścić w świat - będziemy wiedzieli, że przemyśli każdy krok. Dziecko zewnątrzsterowne może być w przyszłości osobą łatwo ulegającą wpływom i podatną na manipulację. Może także borykać się z niską samooceną.
Warto przemyśleć wszystko póki czas.
Komentarze
Publikowanie komentarza